
Dyscyplina w szeregach armii polsko-litewskiej na terenie Małopolski i Rusi Czerwonej w czasie przygotowań do wyprawy chocimskiej w 1621 r.
Author(s) -
Przemysław Gawron
Publication year - 2019
Publication title -
czasopismo prawno-historyczne
Language(s) - Polish
Resource type - Journals
eISSN - 2720-2186
pISSN - 0070-2471
DOI - 10.14746/cph.2019.2.4
Subject(s) - physics , theology , art , philosophy
W czasie kwerendy znaleziono w księgach grodzkich 177 wzmianek dotyczących omawianego tematu, w zdecydowanej większości protestacji, okazania ran względnie ciał domniemanych ofiar czynów zabronionych. Skargi na zachowanie żołnierzy dotyczyły 78 jednostek, należących do niemal każdego typu formacji wojskowych występujących w komputach chocimskich, przy czym niektóre występują na powyższej liście więcej niż raz. W księgach grodzkich odnotowano szkody poczynione w ośmiu większych ośrodkach miejskich (Biecz, Bochnia, Lublin, Lwów, Olkusz, Przemyśl, Tarnopol, Sądowa Wisznia) oraz 76 miasteczkach, wioskach i kluczach dóbr. Wśród poszkodowanych znaleźli się mieszkańcy dziewięciu starostw grodowych oraz instytucji kościelnych. Wśród ofiar przestępstw znaleźli się także żołnierze, w księgach odnotowano siedemnaście przypadków, kiedy sprawcą byli milites z innych rot, siedem, kiedy szkoda powstała wskutek działania towarzyszy broni względnie członków własnego pocztu. Pięć skarg dotyczyło dezercji, w 18 przypadkach żołnierze oskarżali ludność cywilną o wyrządzenie szkód.Rzeczywista skala szkód jest jednak trudna do oszacowania. Zebrany w toku kwerendy materiał również daje podstawę do podejrzeń względem uczciwości składających skargi, zwłaszcza wówczas, gdy miasto lub wieś została nawiedzona przez różne oddziały wojskowe kilka razy, a pomimo tego skala szkód podanych w protestacji jest zbliżona w każdym przypadku. Zwraca jednak uwagę zbliżony wolumen rzeczy, które padały łupem wojskowych łupieżców: żywność, przedmioty żelazne, ubrania, zwierzęta hodowlane, zwłaszcza drób, bydło i konie pojawiają się w większości protestacji.Wzrost liczebny armii, korzystającej w toku przemarszu z tych samych traktów i obozującej w tych samych miejscach prowadził do wzrostu liczby starć pomiędzy różnymi oddziałami, czemu skądinąd trudno się dziwić. Żołnierze byli niejako skazani na rywalizację w warunkach ograniczonego dostępu do środków aprowizacyjnych, co niejednokrotnie kończyło się zwadą, w której po obu stronach padali ranni, a nawet zabici. Zawiodło także państwo, które nie podjęło żadnych prób zorganizowania magazynów z żywnością oraz rynsztunkiem. Niewiele pomagało wysyłanie uniwersałów, nakazujących żołnierzom możliwie jak najszybsze przybycie do obozu ani wysyłanie komorników w celu zbadania rozmiaru poczynionych przez wojsko szkód. Na usprawiedliwienie króla i jego urzędników należy jednak powiedzieć, że problem z logistyką wojskową miała podówczas większość państw europejskich.